wtorek, 15 grudnia 2015

o1.

Hogwart był niezaprzeczalnie pięknym miejscem. Wielki zamek wmalowany w cudny krajobraz. Sporo zieleni, góry, jezioro, przepiękne błonia. Nie było więc nic dziwnego w tym, że nawet w zimę, były one oblegane przez młodych czarodziei, którzy gromadami wypadali z zamku to na spacer, to na porzucenie się śniegowymi kulami ze swoimi przyjaciółmi. Byli jednak tacy, którzy zajmowali jeden mały skrawek miejsca zwyczajnie na stanie w miejscu i patrzenie na tafle jeziora. Takim kimś była Hermiona Jean Granger. Młoda Gryfonka siedziała wygodnie pod rozłożystym dębem skubiąc idealnie obciętymi paznokciami zielonkawą trawę. Była wczesna jesień, na dworze panowało nadal przyjemne ciepło, słońce grzało. Lekki wiatr kołysał gałązkami drzew Zakazanego Lasu, za to woda w ogromnym jeziorze falowała, przez co na jej powierzchni od czasu do czasu pojawiały się lekkie fale.
Młodej Gryfonce jak najbardziej pasowała taka pogoda. Było idealnie, nie za zimno ani nie za ciepło. Poza tym miejsce, które wybrała sprawiło, że czuła się wręcz cudownie. Siedziała dość daleko od reszty uczniów, przez co nie słyszała ich rozmów, śmiechów, nic. Co prawda, od czasu do czasu niedaleko przechadzali się jacyś ludzie, jednak albo udawali, że jej nie widzą, albo zwyczajnie woleli nie podchodzić. Jej oczywiście było to na rękę. Nie miała ochoty na rozmowy. Potrzebowała ciszy i spokoju, chwili dla siebie i swoich myśli.. Wreszcie miała na to chwilę.
Przez jej myśli przechodziło sporo tematów. Pierwszy z nich męczył ją już od dłuższego czasu; już od początku nauki na kolejnym roku każdej nocy nad tym myślała, jednak nigdy nie mogła znaleźć żadnego rozwiązania, nic a nic. To denerwowało Gryfonkę, a nawet i dobijało.
Tym, co tak bardzo zajmowało jej myśli byli rodzice. Przed oczami miała obraz uśmiechniętej kasztanowłosej starszej kobiety i jej męża, wysokiego szatyna ze spokojnymi, fiołkowymi oczami, które tak bardzo kochała. Serce jej się krajało, cały czas, gdy tylko przywodziła sobie ten obraz. Bardzo jej ich brakowało. Podczas wojny wymazała im pamięć, co miało swoje plusy, ale też i minusy. Plusem było to, że byli bezpieczni. Minusem za to - że po wszystkim nie mogła ich nie odszukać. W wakacje, tuż po zakończeniu wojny wyruszyła w męcząca podróż, w celu odnalezienia ich i zwrócenia wymazanej części ich przeszłości, w tym samej Hermiony. Ruszyła ich szlakiem, pokazywała ludziom jedną z ich wspólnych fotografii, jednak nikt albo ich nie pamiętał, albo udawał że nigdy nie widział danej dwójki na oczy. Dotarła do pewnego miasteczka w Australii, w którym zamieszkali tuż po tym, gdy rzuciła na nich Obliviate. Niestety tam znało ich kilka osób, którzy nawet nie wiedzieli gdzie mogli się podziać.
Hermiona po raz setny od godziny westchnęła ciężko przeczesując przy okazji palcami swoją burzę loków. To było dla niej za wiele. Obiecała sobie, że ich odnajdzie, jednak jak miała to zrobić skoro była teraz w szkole? Poza tym nawet nie wiedziała gdzie powinna ponowić poszukiwania.
Panna Granger lekko rozdrażniona swoją bezsilnością gwałtownie podniosła się z ziemi i otrzepując swoją szatę z niewidzialnego kurzu powoli ruszyła w kierunku zamku. Powinna była jakoś oczyścić swoje myśli, a zamiast tego jeszcze bardziej zaczęły one ciążyć jej umysłowi. Miała ogromną ochotę walnąć głową w ścianę żeby chociaż na sekundę przestać myśleć.
Schowała dłonie do kieszeni szaty szkolnej przekraczając wreszcie progi zamku. Nie przeszła nawet paru metrów, a już zmuszona była przystanąć. Odwróciła się na pięcie i zgromiła wzrokiem niewielką grupkę chłopców z domu Salazara Slytherina. Nie usłyszała zbytnio tego, co mówili, jednak przez ich śmiechy i to, że na nią patrzyli mogła śmiało stwierdzić, że szeptali coś na jej temat.
- Z czego tak rechoczecie? Powiedzcie mi to pośmieje się z wami - uśmiechając się sztucznie zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Granger, spójrz na siebie.. Cała Ty to istna komedia - odparł zimno najwyższy z nich, blondyn o stalowo-niebieskich tęczówkach. W Hermionie aż krew się zagotowała. Wredny, arystokratyczny blond dupek!
- Wiesz co, Malfoy? - odparła opanowana nadal uśmiechając się sztucznie. Robiąc parę kroków w stronę chłopaka przystanęła przed nim. Zadarła brodę chcąc spojrzeć mu w oczy. - Pomimo tego, że może nie jestem piękna, mam trochę oleju w mózgu. Ty za to nie masz niczego z tych dwóch rzeczy - zakończyła swój krótki monolog cichym parsknięciem, po czym jednym spojrzeniem przekazała wszystkim zebranym, że skończyła rozmowę.
Odwróciła się plecami przy okazji atakując szyję blondyna końcami swoich loków, po czym ruszyła w dalszą drogę.
- Wredna kujonica - odparł z jadem w głosie jeden z ludzi w jego grupce. Panna Granger jednak się tym nie przejęła. Iskra złości w oczach Księcia Slytherinu dała jej wielką satysfakcję i uspokoiła jej nerwy.

Przeszła przez parę korytarzy, aż w końcu znalazła się na czwartym piętrze przed posągiem rycerza ubranego w złotą zbroję. Koń, na którym siedział patrzył na nią złowieszczo.
- Rozejm - odparła cicho, na co koń prychnął, a rycerz odsłaniając zakrywane przez flagę Hogwartu przejście skinął jedynie swoją ciężką głową.
Przekroczyła próg i znalazła się w salonie Prefektów Naczelnych. Wszystko urządzone było w odcieniach brązu i stali. Całe pomieszczenie wyglądało jednocześnie przytulnie, jak i surowo. To dziwne, jak te dwie rzeczy mogą ze sobą komponować i tworzyć zgraną, dobrą całość? Dyrektorka szkoły najwyraźniej postarała się o to, by ona, jak i Malfoy bardzo dobrze czuli się w swoim nowym, wspólnym salonie.
Zdejmując z ramion torbę wypchaną ciężkimi księgami odłożyła ją na szklany stolik, a sama ułożyła się wygodnie na ogromnej kanapie stojącej naprzeciw kominka, w którym tlił się delikatny ogień. Hermionie było ciepło pomimo tego, dlatego niewiele myśląc odpięła swoją szatę i wieszając ją na oparciu siedzenia, w spódniczce i białej koszuli ułożyła się na kanapie.
Było chwilę przed ósmą, do tego był weekend. Nic, tylko leniuchować!
Słońce było jeszcze na niebie, jednak z każdą minutą znajdowało się bliżej zachodu, by za pewien czas ustąpić miejsca księżycowi.
Panna Granger nie miała zbytnio pomysłu jak mogłaby spędzić te parę wolnych godzin przed swoim dyżurem.
Może powinna wziąć się za jakąś książkę? Albo zająć się esejem na temat kwiatu tęczy?
Westchnęła cicho zasłaniając oczy dłońmi.
Nie, nie miała ochoty na naukę ani pracę domowe. Zresztą, niecałe dwa tygodnie temu zaczęła się szkoła, a nauczyciele już postanowili zadawać im takie ciężkie prace domowe, to nie było fajne.
Kiedyś się tym nie przyjmowała, nawet bardzo chętnie zabierała się za robienie zadań, jednak wiele się od tamtego czasu zmieniło.
Teraz, odkąd wróciła do szkoły prawie na niczym nie mogła się skupić. Nie zgłaszała się już tak bardzo na lekcjach, nie spędzała tyle czasu w bibliotece, chociaż nadal było to jedno z jej ulubionych miejsc w Hogwarcie. Czasami nawet zdarzało się, że nie słuchała profesorów, przez co później musiała pożyczać notatki to od Harry'ego, to od Wiewiórki.
Właśnie, Szanowny Pan Potter.. Kochana Panna Weasley.. Tak bardzo cieszyła się, ze ich ma. W czasie wojny i tuż po niej bardzo zbliżyła się do tej drugiej osoby. Razem z Ginny wspierały się wzajemnie i były dla siebie oparciem w ciężkich, złych chwilach. Harry za to, jak to Harry, jak zawsze mogła na niego liczyć. Rozumiał ją jak nikt inny, bez jednego słowa umiał zobaczyć kiedy potrzebowała samotności albo wręcz przeciwnie - silnego ramienia, w które mogłaby się wtulić. Była wdzięczna danej dwójce za to, że zawsze mogła na nich liczyć. To najlepsze co mogło ją spotkać. Przyjaciele.
No tak, zapomniałaby jeszcze o jednej osobie.. Ron. Och, biedny kochany Rudzielec! Nadal w pamięci miała ich pocałunek w kryjówce Bazyliszka, kiedy to osobiście zniszczyła kolejnego horkruksa stworzonego przez Voldemorta. Tak.. to była na pewno jedna z najpiękniejszych wspólnie spędzonych chwil. Tym bardziej, że naprawdę był On pierwszym chłopakiem, do którego poczuła coś więcej. I w sumie nadal tak było.. jednak nie mogli być razem. Nie i koniec. Ron nie kochał jej w ten sposób. Zrozumiała to w dzień, w który wróciła do Nory po miesiącu nieobecności w czasie wakacji, kiedy to szukała swoich rodziców. Okazało się, że w tym czasie jego sercem zawładnęła pewna złotowłosa mugolaczka. Cóż, Hermiona nie mogła mieć do niego żalu i w sumie nawet go nie miała. Odzywała się do Rona normalnie, traktowała jak przyjaciela, on zresztą również nadal miał ją za swoją wszystko wiedzącą przyjaciółkę, która zawsze w razie potrzeby pomoże mu z pracą domową. To bolało, jednak wolała taki kontakt niż kłótnie albo co gorsza, milczenie. Milczenie jest najgorsze, niszczy wszytko.

Dziewczyna tak bardzo zagłębiała się w swoje myśli, ze nawet nie zauważyła momentu, w którym przejście otworzyło się i w wejściu do salonu stanęła wysoka, ruda osóbka. Na paluszkach podeszła do kanapy i usadawiając się w fotelu oparła twarz o dłonie przyglądając się z zaciekawieniem zamyślonej przyjaciółce.
- Hermioona - odparła cicho po prawie dziesięciu minutach ciszy. Nie chciała wystraszyć przyjaciółki, dlatego spróbowała wtrącić się do jej świata jakoś delikatnie, jednak pomimo to dostrzegła, ze starsza Gryfonka drgnęła lekko na dźwięk jej głosu.
Zabrała ręce odsłaniając przy tym swoje czekoladowe oczy i wbiła wzrok w piegowatą twarz najmłodszej latorośli Weasley'ów. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Cześć, Ginny - odparła podnosząc się do pozycji siedzącej - Stało się coś?
- Nie, nie, nie - pokręciła głową przez co na jej twarz spłynęło parę rudych jak jesienne liście włosów - Po prostu jest sobota, Hermiono. Wieczór wolny, nie chce spędzać go sama w swoim dormitorium.
- Sama? A gdzie..
- Amanda, Tesa i Renate? - wtrąciła szybko, na co starsza z dziewczyn skinęła jedynie głową. Ruda westchnęła ciężko - Wyemigrowały! Gdy wróciłam jakieś pół godziny temu ze spotkania z Harrym, w pokoju nie było nikogo poza sówką Tesy. W sumie było mi to nawet na rękę. Posprzątałam trochę w swoim kącie, po czym postanowiłam wybrać się do Ciebie! Chyba.. nie przeszkadzam? - ściszyła ton głosu spoglądając uważnie swoimi zielonymi oczami na twarz Hermiony. Ta jedynie uśmiechnęła się szerzej.
- No skąd! Przecież wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziana! Zresztą.. i tak nie miałam nic ciekawego do roboty. Właśnie zastanawiałam się jak mogłabym spędzić ten wieczór..
- I jak, wymyśliłaś coś?
- Szczerze? - podwinęła nogi, siadając po turecku, po czym odganiając z twarzy loki skrzywiła się lekko - Nic a nic.
- Ou.. - jęknęła cicho Ruda mrużąc powieki. Zaczęła powoli skubać swoje paznokcie, co dało Hermionie do zrozumienia, że przyjaciółka uważnie nad czymś myśli.
Postanowiła więc nie przeszkadzać, w ciszy przyglądała się młodszej dziewczynie.
- Ja za to mam pewien pomysł! - pisnęła po paru minutach zrywając się z fotela - Zrzucaj ciuchy, maleńka. Przebierasz się i zabieram Cię na kremowe piwo.. beeeeez dyskusji, masz jeszcze sporo czasu przed dyżurem! - dodała szybko widząc, ze Panna Granger szykuje się do protestów - No już, zmiataj! Ja w tym czasie polecę jeszcze do siebie po jakiś sweterek i za pięć, góra dziesięć minut widzę Cię przed wejściem do Wielkiej Sali! - pogroziła jej palcem. Nim dziewczyna zdążyła chociażby mrugnąć, została w pomieszczeniu sama.
Stała przez chwilę w miejscu powoli analizując każde słowo przyjaciółki. Cóż, musiała przyznać, że Ruda miała dość dobry pomysł. Od czasu do czasu można się wyluzować, wyjść gdzieś, napić się czegoś innego niż wody albo soku z dyni.
Po krótkiej chwili ciszy, odchrząknęła znacząco, po czym zniknęła za drzwiami swojego dormitorium.

*-*-*-*-*-*

Pół godziny później obie dziewczyny siedziały już przy wolnym stoliku w pubie pod “Trzema miotłami”.
Tłok panujący w izbie jak co sobotę był dość spory. Co druga osoba znajdująca się w środku była mijana w zamku przez obie Geyfonki. Cóż, nie było to dziwne, w końcu był weekend.
Ginny przy barze zamówiła dwa piwa kremowe i wracając do stolika rozsiadła się wygodnie na przeciwko przyjaciółki.
- Jejku, ile ludzi! Żeby się przecisnąć do baru musiałam rozpychać się łokciami - sapnęła opierając dłonie o blat zajmowanego przez nie stolika.
- Dziwisz sie? Chcą się zabawić tak samo jak my. Hm.. może jednak trzeba było zostać w zamku..?
- Nie, Hermiono - przerwała stanowczo młodsza Gryfonka kręcąc z niezadowoleniem głową. - Nie będziesz każdego wieczoru spędzać w dormitorium, nie ma mowy!
- Hej! Kto tu jest starszy i powinien rzucać takimi myślami? - rzekła Panna Granger zakładając dłonie na piersi. Ginny parsknęła krótkim śmiechem.
- Wiek nie ma tu nic do znaczenia! Nie mogę przecież pozwolić na to, byś zgniła w tych czterech ścianach!
Hermiona na słowa przyjaciółki uśmiechnęła się delikatnie. Miło jest, gdy ludzie na których Ci zależy, również okazują zainteresowanie twoją osobą.

*-*-*-*-*-*

Już od prawie dwudziestu minut siedziały w “Trzech miotłach”. Popijając kremowe piwo rozmawiały żwawo. Hermionie dzięki temu poprawił się humor, którego na samym początku prawie wcale nie miała. Żarty, opowieści i plotki, które przekazywała jej Ruda działały na nią zadziwiająco dobrze. Miała ochotę podejść do przyjaciółki i wyściskać ją, że chociaż przez jeden wieczór nie była zmuszona dręczyć się myślami na temat rodziców. Dziewczyna nawet nie wiedziała jak dużo spokoju do serca starszej Gryfonki wynosiła swoją obecność i zwykłą rozmową, nawet o totalnych głupotach.
Najmłodsza z rodziny Weasley'ów właśnie opowiadała jej o gafie, jaką strzeliła przy swojej wielkiej miłości - Harry’m Potterze, gdy nagle drzwi do izby zaskrzypiały, a dzwoneczek nad nimi dał o sobie znać. Hermiona mimowolnie spojrzała w tamtą stronę, czego od razu pożałowała. Słowa przyjaciółki, jak i gwar w pomieszczeniu nagle przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Jej spokój i opanowanie prysły nagle jak bańka mydlana. Teraz była tylko ona, jej złość i On.
Stał w drzwiach Zdejmując płaszcz i wolną ręką przeczesując swoje tlenione blond włosy rozglądał się uważnie. Panna Granger poczuła jeszcze większą złość w momencie, gdy wzrok chłopaka zatrzymał się na jej osobie, a na jego ustach pojawił się pogardliwy uśmiech. Zacisnęła wargi w wąską linię powstrzymując się przed krzyknięciem czegoś, czym mogłaby zdrapać mu ten wyraz twarzy i jedynie odprowadziła go wzrokiem do jednego ze stolików zajmowanych przez jakąś grupkę uczniów domu węża.
- Herm, czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Co się stało? - jak przez mgłę dotarł do niej głos przyjaciółki. Nieprzytomnie przeniosła swój wzrok na twarz Ginevry.
- Słucham? Wybacz, mówiłaś coś? - Rudej wyraźnie nie spodobała się ta odpowiedz. Zrobiła obrażoną minę odwracając głowę w inną stronę - Och Ginny, przepraszam, że Cię nie słuchałam, naprawdę..
- Kto Cię aż tak zaciekawił? - przerwała niby od niechcenia, a oczy Hermiony w tym samym momencie zalśniły złowieszczym blaskiem. Jej przyjaciółka na ten widok od razu usiadła normalnie przyglądając się uważniej jej twarzy.
- On mnie chyba śledzi - syknęła zaciskając dłonie na pucharku w momencie, w którym blondyn podniósł kieliszek z Ognistą Whisky, którego jeszcze przed chwilą przed nim nie było i kiwając jej głową upił sporego łyka błyszczącego trunku.
Ruda nie wiedząc zbytnio o kim Hermiona mówi podążyła za jej wzrokiem. Widząc parę stolików dalej Malfoy'a skrzywiła się delikatnie.
- Hermiono, on to robi już od początku szkoły..
- Ale słuchaj, ten człowiek jest wszędzie tam gdzie ja! Rozumiesz? Nie dość, że muszę oglądać go na zajęciach, w salonie wspólnym, na posiłkach, przerwach, wspólnych dyżurach to jeszcze musi łazić w chwilach wolnych do tych samych miejsc co ja! - głos dziewczyny powoli zaczynał się załamywać. Miała dość tego wrednego Ślizgona już do końca życia. Westchnęła ciężko przecierając opuszkami palców skronie- McGonagall chciała mnie chyba wykończyć wybierając tego osobnika na Prefekta.
Przez chwilę pomiędzy obiema dziewczynami zapanowała cisza.
- A może zwyczajnie chciała jakoś załagodzić spór pomiędzy naszymi domami..? - wtrąciła po chwili ostrożnie Ginny uśmiechając się niepewnie.
- Naprawdę wierzysz w to, że ten pomysł mógłby wypalić? To przecież istne szaleństwo. Od zawsze Gryfoni są skłóceni ze Ślizgonami, dlaczego tak nagle miałoby się to zmienić? - po raz kolejny spojrzała na rówieśnika, który w tym właśnie momencie niewzruszony słuchał opowieści jednego ze swoich kolegów.
- Może pomyślała, że jeżeli najlepszy uczeń Gryffindoru oswoi niegrzecznego wężyka to reszta pójdzie za przykładem swojego księcia? - zażartowała chcąc jakoś poprawić humor Pannie Granger, jednak podziałało to w odwrotną stronę.
Dziewczyna wyrażenie dobiła ją jeszcze bardziej, czym jako potwierdzenie otrzymała delikatne uderzenie czoła Hermiony o blat drewnianego stoliku, a następnie niewyraźne jęknięcie niezadowolenia.
- W tej właśnie chwili żałuję, że muszę być tą “najlepszą” - odparła bardziej do stolika niż do przyjaciółki.
Miała naprawdę dość tych tlenionych blond włosów, szerokich ramion, przepięknych stalowo-niebieskich oczu, wrednego uśmiechu, który tak ją denerwował i maski obojętności, którą ubierał każdego dnia.
Nie, nie przesłyszeliście się. Panna Granger musiała przyznać sama przed sobą, ze oczy jej największego w teraźniejszych czasach wroga były jednymi z najładniejszych, jakie kiedykolwiek widziała. Stały na trzecim miejscu w jej umysłowym notesie. Pierwsze należały do jej ojca, drugie do Rona, a trzecie właśnie do tego zadufanego w siebie gamonia. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo przyciągnęły jej uwagę. Nieraz, gdy się z nim kłóciła patrzyła w nie i za każdym razem widziała tę samą obojętność, zimno, ale i tajemniczość. Chyba to ostatnie bardzo ją zaciekawiło. Malfoy ukrywał swoją prawdziwą twarz, tego była pewna. Nie wiedziała jednak czy powinna próbować się do niego dostać i odkryć jego tajemnice. Było to niewiarygodnie trudne zadanie i nie była pewna, czy uda jej się tego dokonać, jednak ciekawość zżerała ją od środka.
To było najgorsze w szanownej pannie Granger. Ciekawość. Powiadają, że jest to cecha, która prowadzi do piekła, jednak była gotowa tam trafić by tylko odkryć jaki naprawdę jest Draco Malfoy. Poprzeczka wysoka, jednak wszystko jest możliwe. Tym bardziej dla niej.
Twardy orzech do zagryzienia.
Po raz ostatni powiodła wzrokiem do chłopaka, o którym rozmawiała z przyjaciółką. Nawet nie zauważyła momentu, w którym oboje spojrzeli w swoje oczy. Siedzieli tak chwilę w bezruchu przyglądając się kolorze swoich tęczówek i próbując cokolwiek z nich odgadnąć.
W tym właśnie momencie Hermiona już wiedziała.
Któregoś dnia odkryje tajemnice Dracona Malfoya.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz